W sobotnie popołudnie Zwierzyniecki podejmował na swoim stadionie drużynę Wandy Nowa Huta. Obydwie drużyny po ostatnich przekonujących zwycięstwach chciały zakończyć rundę jesienną w dobrych nastrojach. Drużyna gospodarzy już wcześniej zapewniła sobie miano „Mistrza Jesieni”, z kolei goście przy ewentualnym zwycięstwie mogli awansować na piątą lokatę.

Mimo sporego zachmurzenia i lekkiej mżawki część sympatyków oby drużyn zasiadła na trybunach i punktualnie o 13 sędzia zagwizdał po raz pierwszy. Początek, jak i cała pierwsza połowa spotkania należała do popularnych „Lajkoników”. Z początku ataki wyglądały nieco chaotycznie, długie piłki rzucane ze środka pola nie docierały do skrzydłowych, a często zamiast prostych przyjęć piłka była wybijana daleko do przodu. Jednak po kwadransie Gajos dostał piłkę z drugiej linii i stanął „oko w oko” z bramkarzem, lecz przegrał ten pojedynek. W okolicach 35 minuty Adam Woźniak (inaczej nazywany snajperem spod Radomia) doszedł do piłki i oddał strzał głową, lecz bramkarz końcówkami palców przebił ją nad bramką. To były najlepsze sytuacje gospodarzy, z kolei goście dobrze operowali piłką do okolic koła środkowego, lecz w większości dalej akcje były skutecznie neutralizowane przez obronę Zwierzynieckiego.

Po bezbramkowej pierwszej części spotkania, oraz gorącej odprawie w przerwie zawodnicy Zwierzynieckiego wyglądali o niebo lepiej niż wcześniej, efektem była szybko zdobyta bramka po przerwie. Po centrze z prawej strony do bezpańskiej piłki dobiegł Dziura i strzałem w lewy dolny róg wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Z każdą minutą mecz otwierał się coraz bardziej, a akcji pod bramką gości przybywało. Wanda też zaczęła wyprowadzać niebezpieczne ataki, lecz napastnicy nie dochodzili do sytuacji, w których mogliby oddać celny strzał. Trener Klauze chcąc uspokoić grę wprowadził dwóch nominalnych stoperów Koczwarę i Stacha na boisko, lecz nie do formacji defensywnej, lecz ofensywnej. I mało kto spodziewał się, że to za sprawą tej dwójki Zwierzyniecki wyjdzie na dwubramkowe prowadzenie. W 85 minucie Stach przedarł się skrzydłem i wrzucił piłkę wprost na nogę Koczwary, który ustalił wynik spotkania na 2:0.

Po spotkaniu nikt nie krył radości z wygranego spotkania, zwłaszcza, że pozycja wyjściowa przed rundą wiosenną może napawać optymizmem. To można było zaliczyć na minus w tym meczu to na pewno słaby początek spotkania. Z kolei do plusów można zaliczyć grę w drugiej połowie, a także dobrą postawę każdego zawodnika z osobna. Dziękujemy wszystkim za przybycie i do zobaczenia na wiosnę !