Pierwszy mecz w klasie okręgowej po 15. latach rozłąki musiał być czymś wyjątkowym, i tak też było. Pierwszy „powitalny” mecz rozegraliśmy na stadionie miejskim przy ulicy Ptaszyckiego. Gospodarzem była drużyna rezerw Hutnika Kraków, która miniony sezon skończyła na 3 miejscu.  Nowohucianie wzmocnieni kilkoma zawodnikami z pierwszej drużyny byli bezsprzecznie faworytami spotkania, które przyciągnęło na Stadion Miejski niemałą widownię. O ich sile można by dużo mówić, jednak mecze z beniaminkami rządzą się swoimi prawami. Tak też było w tym przypadku, a zwłaszcza w drugiej połowie. Pierwszą część gry zdominowali Hutnicy. Stwarzali klarowne okazje, czego skutkiem było dwukrotne wpisanie się na listę strzelców Filipa Handzlika. Obie bramki wyglądały podobnie, kilka podań i wyprowadzenie napastnika na czystą pozycję. Z sytuacji w drugą stronę można wspomnieć szybką kontrę, po której Dziura spróbował przelobować wysuniętego bramkarza Hutnika, lecz w tym przypadku zabrakło precyzji i piłka poszybowała kilka metrów obok bramki. W przerwie padło kilka gorzkich słów, których efekt był błyskawiczny. W 53 minucie Gajos wypuścił Komendę i ten w sytuacji „1 na 1” nie dał szans bramkarzowi, pewnie strzelając w górny róg bramki. Niespełna 5 minut później, po zamieszaniu w polu karnym gospodarzy do piłki dopadł Dziura i mocnym strzałem wyrównał wynik spotkania. Następne 15 minut to okres gry od bramki do bramki, gdzie spokojnie mogło paść kilka goli. W 75 minucie Dziura pomknął skrzydłem i po minięciu ostatniego obrońcy, delikatnym strzałem wyprowadził Lajkoniki na prowadzenie. Na 15 minut przed końcem wygrywaliśmy na Suchych Stawach z niekwestionowanym faworytem tego spotkania, brzmiało pięknie, ale uśmiech z twarzy zniknął za sprawą Ahmeda Hafeza, który był świeżym nabytkiem Hutnika i wszedł na murawę kilka minut wcześniej. W 85 minucie po faulu w polu karnym gości wykorzystał jedenastkę, a w 87 minucie wykończył podanie ze środka pola i ustalił wynik spotkania na 4-3 dla Hutnika.

 

Po gorzkim pierwszym meczu przyszedł czas na drugie spotkanie w nowej lidze. Tym razem przeciwnikiem była Prądniczanka Kraków. Wyjazdowe spotkanie na sztucznej murawie zaczęło się źle dla Lajkoników. Co prawda nie stracili bramki, ale przez pierwsze 20 minut problemem było wyjście z własnej połowy. Gdy gospodarze już się „wyszumieli” do głosu dochodzić zaczęli goście, a kontrataki z minuty na minutę były coraz groźniejsze. W końcu w doliczonym czasie gry pierwszej połowy Kluba posłał świetną piłkę do Dziury, a ten pomknął na bramkę rywali i w sytuacji sam na sam podciął piłkę nad wychodzącym bramkarzem i… trafił w słupek. Na szczęście w polu karnym był Woźniak i na raty wpakował futbolówkę do siatki. Gol do przerwy i mieliśmy 0:1. Rozmowy w szatni o utrzymaniu koncentracji nic nie dały, bo już na samym początku drugiej odsłony Prądniczanka wyrównała. Chwile później Komenda był faulowany w polu karnym i wywalczył dla ZKS-u „jedenastkę”. Do piłki podszedł Gajos i strzelił tuż obok bramki. Na tablicy wyników wciąż widniał rezultat 1:1. Reszta spotkania przebiegała raczej według tego samego scenariusza. Prądniczanka miała piłkę i starała się sforsować defensywę Zwierzynieckiego (i przede wszystkim świetnie dysponowanego Teterycza), dodatkowo stanowiąc nie lada zagrożenie ze stałych fragmentów gry, a Lajkoniki wyprowadzały groźne kontry. W 88 minucie jedna z takich kontr stała się kontratakiem gospodarzy, po której padła bramka na 2:1. W samej końcówce Komenda sfalował w polu karnym, a sam poszkodowany zawodnik dał Prądniczance trzeciego gola.

Kolejny mecz, w którym mogliśmy zdobyć chociaż punkt z faworyzowanym rywalem, jednak końcówka spotkania przesądziła o zerowej zdobyczy punktowej. Brakuje nam koncentracji w kluczowych momentach czy sił? Odpowiedź na to pytanie poznamy może już w najbliższym meczu domowym przeciwko Kaszowiance Kaszów.

 

W pucharowym meczu z Garbarnią II trener Klauze dał pograć także rezerwowym, ponieważ liga w tym roku jest zdecydowanie ważniejsza, a nasi przeciwnicy to rywal z IV ligi. Jednak mimo kilku roszad kadrowych gra Lajkoników nie wyglądała źle, jednak indywidualne błędy sprawiły, że goście uciekli na 3 bramki jeszcze przed przerwą. Najpierw po faulu Galganka wykorzystali rzut karny; następnie po wrzutce z boku niepilnowany napastnik wykończył sytuacje, dokładając nogę; a trzeci gol padł po kontrze po naszym rzucie rożnym. Zwierzyniecki także miał swoje momenty. Dziura przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem, a Młodnicki trafił w słupek. Tuż przed przerwą nadzieje dał Woźniak. W drugiej połowie ten sam Woźniak był faulowany przez bramkarza gości, a rzut karny pewnie wykorzystał Dziura. W 78 minucie wyrównał Koczwara strzałem głową po rzucie rożnym. I wtedy znowu w szeregi Lajkoników wkroczyło rozkojarzenie. Przez większość meczu gonili wynik, aby w końcu dokonać niemożliwego i odrobić trzybramkową stratę, aby później po 2 minutach znowu oddać prowadzenie gościom. 3:4. W ostatniej akcji meczu Garbarnia strzeliła jeszcze jednego gola, ustalając wynik spotkania na 3:5. W ten sposób odpadamy z regionalnego Pucharu Polski w 3 rundzie.